Edynburg – Stare miasto – Zamek
STARE MIASTO (Old Town), długie na ok. 1,5 km i szerokie na 1 km, powstało w wyniku rozrostu dwóch bliźniaczych grodów, Edynburga i Canongate. Proces ten trwał przez pierwsze 650 lat istnienia obu miast, ogólny wygląd i charakter starej dzielnicy pozostał zatem średniowieczny. Na jej terenie znajduje się większość głównych atrakcji turystycznych Edynburga, i najlepiej właśnie tu rozpocząć jego zwiedzanie. W Centrum Informacyjnym Starego Miasta (The Old Town Information Centre; kon.IV-V czw.-nd. 10.00-17.00; VI-IX codz. 10.00-19.00; tel. 2201637) w Tron Kirk można obejrzeć wystawę na temat jego historii oraz uzyskać wiele praktycznych informacji.
Oprócz tak znanych atrakcji, jak zamek, pałac Holyroodhouse oraz opactwo Holyrood, jest tu wiele innych zabytków, położonych wzdłuż Royal Mile, łączącej powyższe miejsca. Oczywiście, większość terenu Starego Miasta opanowali turyści, podczas lata może być tam bardzo tłoczno, zwłaszcza w czasie trwania Festiwalu. Dobrym antidotum i przypomnieniem, że Stare Miasto nie zostało całkowicie zamienione w obiekt zabytkowy, jest jego południowa część, a zwłaszcza Chambers Street, przy której znajdują się Szkockie Muzeum Królewskie i Uniwersytet Edynburski.
Chociaż najważniejsze zabytki Starego Miasta można obejrzeć w ciągu jednego dnia, dokładne jego zwiedzenie wymaga kilkakrotnie dłuższego czasu. Niezależnie od tego, jak bardzo się spieszysz, poświęć godzinę lub dwie na „bezcelowe” wędrówki po malowniczych uliczkach starego Edynburga i po ścieżkach parku Holyrood, dużego otwartego obszaru zieleni na jego wschodnim krańcu. Odkryjesz widoki zapierające dech w piersiach.
Zamek
Historia Edynburga, czyli historia Szkocji, jest nierozdzielnie związana z zamkiem (Castle; IV-IX codz. 9.30-18.00; X-III 9.30-17.00; 5,50 £) zbudowanym na szczycie wygasłego wulkanu, który góruje nad miastem. Nie potrzeba dużej wyobraźni, aby zdać sobie sprawę, jak ważne strategiczne znaczenie miał niegdyś zamek, a z nim i cały Edynburg, przez stulecia pozostający najważniejszym miastem Szkocji. Najokazalej zamek wygląda od strony Princes Street, szczególnie wiosną, gdy na tle czystego, jasnego nieba jego północna część wydaje się wyrastać wprost z wysokiej pionowej skały. Widok od strony południowej jest równie malowniczy, a i od strony zachodniej, gdzie góra obniża się stopniowo, tworząc tarasy, jest co podziwiać. Potencjalni napastnicy – których dziś zastąpili turyści – nie mieli innej szansy dotarcia do zamku, jak tylko wspinając się po stromym zboczu od wschodu, gdzie obecnie zaczyna się Royal Mile biegnąca w dół aż do Holyrood.
Zwiedzając kompleks zamkowy, można rozpoznać rozmaite style i typy budownictwa, świadczące o różnorodności ról, jakie zamek pełnił na przestrzeni dziejów, oraz o postępie w dziedzinie wznoszenia fortyfikacji. Najstarszą zachowaną częścią jest kaplica św. Małgorzaty pochodząca z XII w., natomiast najpóźniejsze fragmenty dodano w latach 20. naszego stulecia. Nie przetrwał żaden ślad z okresu, kiedy zamek był siedzibą dworu Malkolma Canmore. Warownia kilkakrotnie przechodziła w ręce Anglików, po czym wracała pod władzę zwycięskich Szkotów. W 1313 r. ci ostatni rozebrali elementy umocnień, by odbudować je na nowo w 1359 r. po powrocie z niewoli króla Dawida II, dzięki któremu państwo odzyskało chwilowo polityczną stabilizację. Z czasem edynburska warownia nabrała znaczenia najważniejszego zamku w Szkocji, pełniąc zarówno funkcję fortecy, jak i królewskiego pałacu. Po raz ostatni stała się obiektem działań wojennych w 1745 r., gdy wojska księcia Karola Edwarda Stuarta, zachęcone zwycięstwem pod Prestonpans, próbowały, jakkolwiek bez większego zapału, zdobyć zamek. Postępy w technologii wytwarzania broni zmniejszyły obronne znaczenie budowli; w okresie romantyzmu zaczęła być postrzegana jako wielki narodowy pomnik. Ówczesny, pełen rozmachu porojekt dokonania na zamku „poprawek”, w zgodzie z XIX-wiecznymi wyobrażeniami o średniowieczu, nie został -na szczęście – zrealizowany. Skończyło się na dobudowaniu zaledwie kilku elementów.
Zamek łatwo obejrzeć z zewnątrz, spacerując swobodnie po dziedzińcu. Jeśli ktoś ma ochotę na odrobinę szkockiego folkloru, może dołączyć do grupy oprowadzanej przez przewodnika w kilcie, który – gdy przyjdzie do opowieści o wojnie – z zapałem zacznie mówić szorstkim, miejscowym akcentem o laniu gorącej oliwy i huku armat.